Lubie tego reżysera. Jego filmy nie są przesadnie złe, jak na klasę B to trzymają pewien poziom. Jednak po obejrzeniu tego filmu byłem w szoku. Lubię "MIasteczko Salem" i liczyłem na, w najmniejszym stopniu, przyzwoitą kontynuację. Co dostalem? Sequel tylko z tytułu.

Film nie ma absolutnie nic wspólnego z filmem Hoopera. Tym samym film wykoleja się już przy samym tytule. Niezbyt dobry znak... a potem jest już tylko gorzej.

Główny bohater to dno. Facet bez osobowości czy pozytywnych cech dzięki którym widz go zapamięta. Mamy też jego syna, który raz jest wkurzający jak diabli, raz wzbudza śladowe ilości empatii, i jest właściwie jedynym co pcha fabułe do przodu.

Nasze wampiry są sztampowe, zachowują się dziwnie od samego początku, są wręcz kreskówkowi i przyprawią was o śmiech pożałowania. Tak samo ich przywódca - Sędzia Axel. Jest on do tego stopnia przesadzony że mógłby wystąpic w Looney Tunes. A ostatnia scena tego film, w której przemiania się on w potwora jest zdubbingowana, i to w niesamowicie horrendalny sposób. Jak można było zepsuć dubbing? Udźwiękowienie to podstawowa rzecz jeśli chodzi o film. A tutaj, na sam koniec tej tragedii Cohen postanawia zepsuć nawet to.

Scenariusz sam w sobie nie trzyma sie kupy. Początek doprowadził mnie do WTF kiedy trafiamy do Afryki. Potem, postacie zmieniaja zdanie co 5 sekund, mówia jedno, po czym zaprzeczają wszystkiemu. Wątki które w najmniejszym stopniu byłyby interesujace, kończą się czymś nieziemsko głupim.

O klimacie nie ma co mówić, bo nie uświadczymy go tutaj. Muzyka to jakiś żart. Brzmi tak jakby ja zabrano z gry na NESa, w dodatku jest ona tak nierówna, jakby wygrywała ją zepsuta pozytywka.

Czemu King nie skrytykował tego filmu? Nie wiem. Ale powinien, bo jak lubie Cohena, tak ten film jest obrazą dla książki, filmu Hoopera i wszystkich wiernych fanów. Nie poleciłbym go nikomu. 3/10