Po Hitchcoku spodziewałem się lepszego zakończenia, bo to które jest może nie jest oczekiwanie ale na pewno nie jest szczególnie zaskakujące. Ogólnie jest to spójna melodramatyczna historia która choć cieszy mrocznym niepokojącym klimatem nie wyróżnia sie niczym nadzwyczajnym. Jest to po prostu dobra rzemieślnicza robota mistrza, którą bardzo dobrze się ogląda. Jeżeli skonfrontować to z moimi wygórowanymi (może nieco za bardzo) oczekiwaniami odnośnie filmów Hitchcoka mogę dać tylko 7+/10 , ale przecież to też jest dobra ocena.
Film generalnie mi się podobał (Joan Fontaine, Judith Anderson, muzyka), ale zakończeniem byłam trochę zawiedziona.
Cóż. W ten film bardzo ingerował David O. Selznick i moze dlatego wyszła taka historia. Film tak czy owak uwazam za swietny, ale np w jego biografii sa opisane jego pomysly, na które sprzeciwił sie Selznick. I to wlasnie Selznick mial decydujacy glos przy obsadzie np Joan Fontaine.
szczerze mówiąc nie rozumiem zachwytów innych nad tym filmem, chyba tylko dlatego, ze to Hitchcock, więc nie wypada ganic;)a przecież i jemu zdarzały się słabsze filmy
przede wszystkim Olivier do tej roli nie pasował, wygladał jak hamletowski cierpietnik, podczas gdy Max to raczej jeden z tych ponurych, zamyślonych, nie potrafiących się uwolnic od przeszłości bohaterów
najwięwkszy jednak zarzut to ten, jak można było przedstawic historię Rebeki jako nudną narrację Maxa, tu aż prosiło się o przedstawienie retrospekcji, czekaliśmy na Rebekę, aby ja zobaczyc a dostaliśmy łzawe opwiadanie Maxa
E tam, dla mnie to akurat jeden z najlepszych filmów Hitchcocka. Nie jestem praktycznie wstanie się do niczego przyczepić. Może dlatego że nie miałem dużych oczekiwań, a tu dostałem taki rarytas.
Na wstępie zaznaczam, że nie czytałem powieści du Murier, więc nie wiem na ile film odbiega od literackiego pierwowzoru. Ja z kolei uważam, że jest to jeden z najlepszych filmów Hitchocka i nie piszę tego dlatego, że jest to dzieło mistrza, więc tak wypada (wystarczy sprawdzic, jak niektóre jego filmy bądź inne klasyki "łagodnie" potraktowałem).
Uwielbiam ten film za niesamowity hipnotyzująco-mroczny klimat, za grę aktorów, szczególnie Joan Fontaine, jako młodej, niezaradnej, niezdarnej, płochliwej sarenki i pozostałych, którzy świetnie wywiązali się z zadania. Za historię, za sposób jej przedstawienia, scenografię, ujęcia...
Odnośnie Twojego najwiekszego zarzutu. Uważam, że opowiadanie Maxa było o wiele lepszym rozwiązaniem, gdyż stanowiło kontynuację ukazania Rebeki jako widma, którego nie widać, a które wciąż zagraża, utrzymując tym samym atmosferę filmu niż ukazanie tej sceny z Rebeką w retrospekcji.
Jak dla mnie 10/10
Zdecydowanie polecam.
Twoja wypowiedz mnie przekonuje:) może gdybym widziała ten film przed przeczytaniem książki inne byłyby moje wrażenia.
A mi zakończenie okropnie się podobało. Miałem już dość filmów takich jak 'Dial M for Murder' albo 'Rope' w których niezależnie od tego jak misterna byłaby intryga, zawsze trafi się jakiś wścibski facet który wszystko zepsuje bezbłędnie odgadując bieg wydarzeń i oddając złoczyńcę w ręce policji. Tym razem w końcu zło i święty spokój wygrały.
Ha, ha, moje podejście jest identyczne...ile genialnych kryminałów i filmów noir z lat 40-tych, 50-tych zostało zepsutych przez to cholerne zakończenie "wkracza oficer i aresztuje zbrodniarzy".
Trzeba jednak usprawiedliwic Hitchcoka, że czasem musiał zmieniac fabułę czy zakończenie z powodu Kodeksu Haysa i ogólnego nakazu, aby zło zawsze zostało potępione.
Najlepszym przykładem są "Nieznajomi z pociągu", książka jest lepsza, bardziej mroczna i zaskakująca, swoją drogą dziwię się dlaczego nikt nie nakręcił współczesnej wersji, bez tego naciąganego happy endu. Ale to i tak mój ulubiony film Hitchcoka, w dzieciństwie widziałam go chyba ze cztery razy.
Niestety, film nizezbyt udany, szczególnie po przeczytaniu powieści. Spłaszczono ją, zbanalizowano, aż wstyd, że Hitchcock uciekł się do tak prostych rozwiązań.
Zapraszam do zagłosowania w mojej ankiecie na najlepszy filmHitchcocka! Głosy można oddać na moim blogu: http://www.filmweb.pl/user/camillo_kp/blog Będę bardzo wdzięczny!:)
To nie jest najlepszy film Hitchcocka. Nawet nie wiem czy zmieściłby się w dziesiątce najlepszych filmów mistrza.
Ale to co Alfred zaprezentował jak najbardziej wystarczy, by uznać obraz za ponadczasowy. Anemiczny początek przez chwilę odrzuca, ale później to już wirtuozeria w żonglowaniu emocjami i suspensem najwyższej próby. I wiecie co – pesymistyczne zakończenie było idealne dla tej historii, lecz ja wręcz błagałem, by film skończył się happy endem dla głównych bohaterów, których wręcz pokochałem. Dawno się z postaciami tak nie zżyłem jak tu.
Może jestem śmieszny, może to Alfred dokonał reżyserskiego cudu, a może Laurencje Olivier i Joan Fontanie stworzyli duet nasiąknięty miłością, która zamracza? Sam znajdź odpowiedź, o ile jeszcze nie widziałeś/aś...
Moja ocena - 8/10
GRIFTER POLECA !!
Mnie zamraczała wyłącznie furia pod adresem Oliviera. Tak skopać moją ukochaną postać, Gott, warum?!
Tak szczerze, to po sporym rozczarowaniu jakie przyniosły mi "Ptaki" i "Psychoza" oraz po lekkich zawodach przy "Oknu na podwórze" oraz "Północy, pólnocnym zachodzie", "Rebeka" jest pierwszym filmem Hitchcocka który mi się zwyczajnie podoba, a nie który w większym stopniu tylko doceniam.
Świetny jest klimat opowieści i świetna jest także kreacja Joan Fontaine. Ciekawa jest fabuła, a zwłaszcza rozwiązanie intrygi, ciekawie są też przedstawione i budowane relacje między bohaterami. Do tego wszystkiego tajemnicza aura zamku i nieobecnej pani de Winter.
Nawet jeżeli nie jest to kamień milowy, arcydzieło kinematografii, brakuje mu głębszej treści i parę wątków można było trochę pozmieniać, to i tak sporo przyjemności zapewnił mi tego filmu seans.
Hmm.. w sumie podobało mi się to, że nie pokazali Rebeki... przynajmniej mogłam sobie sama wyobrazić jaka była piękna, doskonała i trująca.