Ciekawe, bo Sinatra ma dobry głos i jest "ok", inni aktorzy, czy tancerze są przystojni, zwinni itp, ale jest coś takiego co ma Bing Crosby, co sprawia, że wystarczy, żeby był i już chce się patrzeć. Pominę tu genialny głos, o którym, cóż mogę pisać. Bing Crosby ma w sobie ciepło i coś co budzi w człowieku wielką sympatię, myślę też, że dystans do siebie i luz, których tylko pozazdrościć:)
Już same te cechy sprawiają, że miło go widzieć, obserwować na ekranie. Ma się też wrażenie, że to skromny człowiek, świadomy tego co potrafi, ale nie próżny, czy dumny.
Taki "ludzki" w pozytywnym, ciepłym, tego słowa znaczeniu :)
Ja wolę jednak Sinatrę,choć trudno cokolwiek zarzucić Crosby'emu, kwestia gustu. Jak widać można się pięknie różnić.
:D
Ja osobiście całkowicie zgadzam się z look3. Frank Sinatra miał bardzo ładny głos nie powiem, lecz Bing miał w sobie to coś. Taką klasę samą w sobie. Wystarczy, że spojrzy się na niego na ekranie i już od razu człowiek staje się weselszy. Do tego miał przepiękny głos, który pasował do każdej piosenki. Nie ważne czy był to jazz, czy w późniejszych latach pop. Bing potrafił wykonać każdą piosenkę na swój własny i przepiękny sposób.